Zamykam

Aktywność zerowa, bardzo przepraszam ale zamykam. Jezeli chcesz skopiuj formularz swoich wilków zanim blog zostanie usuniety całkowicie ( jutro) Znajdziecie mnie na SLD raczej nie bee tu zaglądać, przepraszam ;-;

Od Freyi do Cerbera De La Costy

Freya przymykała oczy chroniąc je od nadmiaru promieni słonecznych. Przyglądała się skaczącym z kamienia na kamień żabom. Rechotały spod liści pływających po tafli i czuwały nad bezpieczeństwem kijanek. Wadera położyła łeb na łapach i głośno westchnęła. Słońce prażyło jej futro, a lekki wiatr je studził. Nieustający rechot powoli usypiał zmęczoną waderę. Domknęła powieki i już wkraczała w objęcia Morfeusza, gdy usłyszała krzyk. Zdawał się dochodzić z dębowego lasu. Podniosła się, rozciągnęła skrzydła i uniosła się w powietrze. Tuż przed lasem zmieniła się w nietoperza, by sprawniej manewrować między gęstymi pniami drzew. Leciała szybko, używając echolokacji. Wleciała do ciemnej groty. Była pełna omszałych głazów, spomiędzy których wyrastały młode rośliny. Zwolniła lot i nic nie widząc polegała jedynie na jej nietoperzych umiejętnościach. Omijała stalaktyty i stalagnaty podążając za cichymi krokami. Gdy była wystarczająco blisko źródła dźwięku przemieniła się w wilka.
-Czy ktoś tu jest?- zapytała niepewnie z nutką strachu.
-A kto pyta?
-Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.- waderka położyła uszy po sobie okazując niepewność. Głos mruknął niezadowalająco, lecz po chwili znów się odezwał.
-Cerber. Cerber De La Coste.- słychać było lekkie westchnięcie po wypowiedzianych słowach.
-To ja Freya.- odpowiedziała już trochę pewniej.- Jeśli mogę spytać, to co robisz w tej jaskini? Słyszałam krzyk. Wiesz do kogo należał?

*Cerbi? Teraz się tłumacz B)*

Od Zaqa cd. Vicus Carbo

Wadera patrzyła na Zaqa z przymrużonymi oczami. Palący wzrok wadery tak strasznie wkurwiał Zaqa lecz postanowił czekać na jego  zbawienie. I nie, wcale nie chodziło mu o śmierć wadery. Chociaż czasem myślał że to by się przydało, mimo wszystko czekał na Nocte Lux. Jako uzdrowicielka Nocte powinna móc udzielić pomocy krwawiącej waderze. Gdy uzdrowicielka przybyła do jaskini Zaquela nic nie mówiąc zaczęła leczyć Vicus. Gdy tylko Zaq postanowił spojrzeć na wadery uzdrowicielka warczała głośno, najwyraźniej zdawała sobie sprawę z tego co stało się Vicus. Basior wtedy tylko kichał z pogardą bo w sumie... powinny się cieszyć że nie zabił ich tak jak innych. Chociaż od czasu w którym mówią na niego matkojebca ogarną się trochę. Nie zabija na prawo i lewo tyko gdy musi lub całkowicie straci nad sobą kontrole. Jednak ta wadera sama go zaatakowała, powinna leżeć martwa... Czemu żyje? Nawet Zaq tego nie wie. Po prostu leżał z łapa założoną na łapę patrząc dumnie na ścianę pochłonięty myślami na tyle by nie słyszeć jak wadera odchodzi a biała leży niedaleko i uporczywie powtarzając słowa do basiora skierowane.

*Vicus Carbo?*

Od Ragnaroka cd. Chione

Gdy wilki zamknęły za sobą drzwi podłoga pod nimi się zawaliła. Zjechały w kamiennej rurze aż do rzeki, która doprowadziła je na polanę. Ragna wstał, otrzepał się i spojrzał na waderę.
-To chyba jednak nie te drzwi. -wytrząsał resztki wody z ucha.
Chione dalej siedziała w chłodnej wodzie. Odwróciła łeb w stronę, z której przed chwilą się tu dostali.
-Może wrócimy i poszukamy dalszego przejścia? -zagadnęła dość chłodno, dalej nie patrząc na basiora. Podniósł jedną brew. Wydawało mu się, czy wadera przywyknęła do jego towarzystwa? Nie zastanawiał się nad tym zbyt długo. Chione wyszła już z rzeczki i schowała się w cieniu drzew. Ragnarok podszedł do niej mamrocząc coś pod nosem i stanął przed nią dumnie.
-W drogę, Mademoisprzedame! -powiedział z jego charakterystycznym uśmieszkiem. Wilczyca spojrzała na niego z wyrzutem i nic nie mówiąc ruszyła biegiem. Oba wilki biegły dość długo, omijały wszelkie nasłonecznione miejsca. Dotarli do wcześniej już znalezionej jaskini, ponownie wspólnymi siłami podnieśli drewnianą klapę i weszli do korytarza. Znali już drogę, którą przemierzyli szybkim truchtem. Zatrzymali się na środku komnaty. Cały czas postępowali tak jak wcześniej, lecz coś tutaj nie pasowało. Wadera znowu podeszła do biblioteczek i stołów alchemicznych. Otworzyła jedną ze starych ksiąg leżących na półkach. Zagłębiła się w lekturę co chwile mówiąc na głos dziwne i nieznane wilkom słowa. Ragnarok podszedł do otwartych drzwi, przez które ostatnio wypadli.Wziął jeden z kamieni pozostałych po zawaleniu i otworzył kolejne drewniane wrota. Rzucił z niewielką siłą mały głaz. Po chwili z tymi drzwiami stało się to co z poprzednimi.
-Zostały ostatnie. -mruknął do siebie. Powtórzył czynność z kamieniem, mając nadzieję, że nic się nie stanie. Niestety, ta droga również prowadziła donikąd. Rokk przeklnął pod nosem i warknął. Podszedł do wadery, która mieszała ze sobą różnokolorowe substancje.
-W czarodzieja się bawisz?- rzucił z pogardą. Chione nawet na niego nie spojrzała, tylko cały czas w skupieniu mieszała buteleczkami. Po chwili przelała powstałą ciecz do flakonika i zabrała ze sobą.
-Wszystkie drogi były fałszywe.-powiedział basior, siadając obok towarzyszki podróży.- Musi być tu coś jeszcze.
-No to szukaj.- prychnęła wadera wracając do jednej z biblioteczek. Ragna nie ruszając się z miejsca przyglądał się całej komnacie. Gdzie mogło być ukryte przejście? Po raz kolejny bezsensownie przeleciał wzrokiem wszystko co Go otaczało.
-Ragnarok? -powiedziała wadera z nutą niepewności i zmieszania.- Chodź coś zobaczyć.
Czarny wilk wstał z zaciekawieniem i podszedł do wadery, która trzymała łapę na książce wystającej z szeregu. Przed nami pojawiło się przejście. Jako dżentelmen, basior wszedł do korytarza sprawdzić, czy nic im nie grozi.
-Stamtąd pochodzi dziwny zapach. Chodźmy to sprawdzić.
Wilki ostrożnie stąpając szły dość dużych rozmiarów tunelem. Zatrzymały się u jego wylotu. Ich oczom ukazała się ogromna jaskinia, wypełniona klatkami, w których siedziały różne zwierzęta. Od tych najzwyklejszych po magiczne i mityczne stwory. Ukryli się za jedną ze skrzyń i zdumieni przyglądali się ich znalezisku.

                                                         *Chione? Poszalałam xD*

Dorasta

Z małym opuźnieniem ale uznajmy że się załapał :P

Od Kilima Cha Kifo

Rozmawiałem z Freyą, na temat tego, co się ze mną dzieje. Moje imię oznacza Śmierć, robię dziwne rzeczy z nią związane. To nie może być przypadek. Bałem się, co może się stać ze mną. Teraz tak myślę, że od dawna tylko o tym gadamy. Trzeba to zmienić. Chcąc zmienić temat na milszy, powiedziałam:
- Jutro mam urodziny, chciałbym cię na nie zaprosić.
- Z chęcią przyjdę.- uśmiechnęła się do mnie.
Gdy był już wieczór, poszliśmy do swoich jaskiń. Myślałem, co przyszykować na urodziny. Poczęstunek, jakieś ozdoby, może też prezent dla Freyi? Ucieszyłaby się... Jeszcze kilka minut tak myślałem, aż zasnąłem.
~*~
Słońce wyszła dawno, a ja dalej przygotowywałem rzeczy. Upolowałem kilka zajęcy i zaniosłem je do jaskini. Wszystko jednak przygotowywałem przed jaskinią. Stworzyłem oazę, a na palmach wieszałem kilka lamp. Gdy wszystko było gotowe, zadowolony poszedłem po Freye. W jaskini jednak jej nie było. Zacząłem jej szukać. Gdy spotkałem jakiegoś wilka, pytałem się o nią, ale podobno nikt jej nie widział. Zacząłem się coraz bardziej martwić. Idąc ścieżką, rozglądałem się na boki i wołając waderę. Nie było po niej śladu. Ja jednak nie miałem zamiaru się poddawać i poszedłem szukać w, w ogóle innym miejscu. Miałem zamiar przeszukać każde miejsce na terenach watahy. Choć nie znamy się zbyt dużo czasu, polubiłem ją bardzo.
~*~
Słońce zniknęło za horyzontem, a pojawiał się księżyc. Bardzo smutny tym, że jej nigdzie nie mogłem znaleźć, wracałem nad oazę. Kopałem wszystko, co mi wpadło pod łapy. Gdzie mogła się podziać? Może zapomniała o zaproszeniu i gdzieś poszła? A może nie chciała przychodzić, bo mnie nie lubi? Żadnej z tych myśli jednak nie chciałem przyjąć. A może czeka na mnie od dawna przed jaskinią. Pobiegłem do domu, by zobaczyć czy tam jest. Gdy wybiegłem zza zakrętu, wpadłem na kogoś. Obydwoje się przewróciliśmy. Zakłopotany wstałem i powiedziałem:
- Przepraszam.
- Kifo? - znałem ten głos. Spojrzałem na wilka, na którego wpadłem.
- Freya! - krzyknąłem zadowolony.
- Gdzie byłeś? Szukałam Cię.
- Ja też Cię szukałem.
- Jak już się znaleźliśmy, to może pójdziemy nad oazę?
Pokiwałem głową w odpowiedzi. Ja ją tyle szukałem, a ona była przed moją jaskinią. Rany... Nagle usłyszałem powarkiwanie. Zatrzymałem się i rozejrzałem. Nic nie widziałem. Szepnąłem do wadery:
- Freya... Ktoś nas chyba obserwuję.
Spojrzała na mnie zdziwiona i tak jak rozejrzała się. Też nic nie zauważyła. Miałem coś powiedzieć, ale nie udało mi się tego zrobić. Poczułem jak ktoś mnie łapie za skórę na karku. Pisnąłem z bólu i zacząłem się wyrywać. Usłyszałem krzyk Freyi. Ten, kto mnie trzymał, puścił szybko i zniknął. Upadłem na ziemie i zemdlałem. Wiecie, co wam powiem? Miałem super urodziny! Przez cały dzień szukałem przyjaciółki, a gdy ją znalazłem, ktoś mnie prawie zabił. Pięknie!
Obudziłem się następnego dnia. Leżałem na czymś zimnym i twardym. Jakaś czarna wadera, rozmawiała z białym basiorem. Czasami spoglądali na mnie. Chciałem wstać i zapytać się, o co chodzi, ale byłem związany. Co się dzieje? Zacząłem się wyrywać. Warknąłem zły i zapytałem:
- Czemu to zrobiliście?
- Jesteś zagrożeniem dla watahy.
- Co ty mówisz?! Jestem szczeniakiem!
- A nie wyglądasz.
Zdziwiły mnie ich słowa. Nie wyglądam? W taki razie, jak?
Gdy zobaczyłem, że basior podchodzi do mnie z dziwnym przedmiotem, przestraszony zacząłem gryźć materiał, którym mnie uwiązali. Szybko się uwolniłem. Zeskoczyłem z łóżka, na którym mnie położyli i zacząłem uciekać. Wadera coś krzyknęła, ale nie słyszałem co. Chciałem jak najszybciej uciec.
Zatrzymałem się przed rzeką i spojrzałem na odbicie. Nie... To, co zobaczyłem, to nie ja. Czemu wyglądałem tak przerażająco? Co się ze mną stało? Obok mnie znalazł się wysoki basior. Znałem go... Jak nie da się go nie znać? Krzyknąłem z niedowierzaniem:
- Kerberus?!
Uśmiechnął się do mnie sztucznie i zniknął. Znowu. Czekaj... Czy to przez niego zostałem ugryziony? Jeżeli tak, to znaczy, że ugryzła mnie śmierć. Akurat, gdy dorosłem? Czemu? Czemu ja?...

Powraca!

Kilima Cha Klifo powraca!

Kayxer

^