Od Ritnin cd. Metta

Wadera leżała przyklejona do zimnego, skalistego podłoża jaskini. Jej futro mieszało się z ciemnością, dając na pozór efekt niezamieszkiwanej kupy głazów. Powieki Ritnin kurczowo się zaciskały, wadera nie mogła zasnąć. Nie przywykła ona bowiem do tak spokojnego rytmu dnia. W watasze powitano ją nad ranem, a aż do teraz nie powierzono jej żadnego zadania. Ona po prostu nie może tak bezczynnie siedzieć, to wbrew jej naturze. By zasnąć musi mieć pewność, że w ciągu dnia zrobiła coś pożytecznego i należycie się zmęczyła. A dziś nic takiego znaleźć nie mogła. Niebieskooka podniosła się gwałtownie, ciemność w najbliższym otoczeniu wadery wypełnił blask jej oczu. Ritnin ruszyła szybkim marszem, prąc przed siebie. Piękne nocne niebo zapewne sprowadza na siebie setki spojrzeń, zresztą co się dziwić, jest wiosna, a o tej porze roku gwiazdy szaleją... Ona jednak nawet nie raczyła spojrzeć w górę, zamiast tego poczęła biec. Rit szybko obrała sobie cel podróży, którym jest nie co innego jak pierwsze lepsze napotkane źródło wody, w którym mogłaby się to ona ochłodzić, ale i też napoić. Z chwili na chwilę coraz bardziej frustrował ją fakt, że nie jest rozeznana w terenach watahy, tak właściwie to cały czas przemieszczała się tu na wyczucie. Nie napotkała jednak nikogo, kto zaoferowałby jej pomoc, zresztą nie ma co się dziwić, biorąc pod uwagę to, czym się do wieczora zajmowała. Naszą kochaną bohaterkę, do tej jakże fascynującej pory dnia nie sposób było znaleźć z jakąś poszarpaną zwierzyną w pysku. Zawsze był to jej sposób na uspokojenie emocji, pastwienie się nad mniejszymi zwierzętami poprawiało jej humor za każdym razem. Wadera nawet nie zorientowała się, kiedy wbiegła do lasu. Rit zatrzymała się nagle i wryta w ziemię nerwowo poczęła się rozglądać.
- Cho.lera. - Mruknęła, jej głos zdradzał zakłopotanie. Spostrzegając lecącego kruka, szybko chwyciła go w zęby, zwierze wydało charakterystyczny pisk. Właśnie wtedy do uszu wadery dotarł dźwięk łamanej gałęzi. Ktoś się na nią patrzył. Pazury Ritnin wysunęły się, a jej wzrok zaczął latać po najbliższym otoczeniu. W końcu zatrzymała go na ciemnoszarej sylwetce wybijające się nieco kolorem z mroku, najbardziej wyraźne z tej całej plamy były dwa oliwkowe punkty. Patrzyła się wprost w oczy najprawdopodobniej wilka, dając mu do zrozumienia, że jest świadoma jego obecności. Czekała na jakąkolwiek reakcję. W jej głowie panował ład, porządek oraz przewidywany przebieg zdarzeń, gdyby napotkana postać okazała się agresywna. Ciało wadery gotowe było do ataku, na co wskazywały napięte mięśnie.

*Metta?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^