Vi nawet nie wiedziała, kiedy to wszystko się stało. Kilka krótkich
warknięć, ból na karku i już leżała z zakrwawioną szyją. Dalej urwał jej
się film.
Miała przebłyski pamięci - był to obraz, w którym bezwładnie leżała na
grzbiecie basiora, a piorunujący ból dalej jej towarzyszył. Co jednak
tylko się przebudziła, znów mdlała. To było dziwne uczucie.
Na dobre obudziła się już w obcej jaskini. Przed jej oczami widniała
postać niewzruszonego basiora. Vi, skoro tylko powiązała fakty, zaczęła
groźnie warczeć, dalej leżąc z rozdartym karkiem. Zaq tylko niewyraźnie
zaśmiał się pod nosem.
Oczy wadery zaczęły się przymykać, choć jej warkot nie ustępował. Miała
ciężki oddech, jak gdyby zaraz znów miała odlecieć. Ale nie tym razem.
Przez zaciśnięte z bólu zęby zapytała:
- Nie mogłeś mnie po prostu zabić? - jej głos się łamał, słowa co chwile
przerywane były charakterystycznym syczeniem z bólu. Basior z zimną
krwią patrzał na bezwładnie leżącą waderę. Wciąż milczał.
- Odpowiedz! - warknęła donośnie wadera, lecz już po chwili zwinęła się z
bólu. Chciała tylko jednej, głupiej odpowiedzi. Z przymrużonymi oczami
wyczekiwanie patrzała na Zaqa.
*Zaq?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz