- Jeżeli satysfakcjonują Cię ochłapy, to możesz to sobie wziąć. - Odparła rozluźniając rysy pyska, jej wzrok ponownie przeniósł się na basiora, był nieco kpiący, prowokujący wręcz. Słowa jednak na kpinę nie wskazywały, bardziej na niewinną złośliwość, którą głupi osobnik potraktowałby jako żart. Śmiech jednak nie nastąpił, atmosfera nieco zgęstniała, a słowa Ritnin na chwilę obecną były tymi ostatnimi. Wadera uspokoiła się nieco, dostrzegała niepewność basiora, mogła się domyślać, że z jego strony raczej do agresywnych zachowań nie dojdzie. Metta chrząknął, pozbawiając miejsca bytu ciszy, tym samym też ignorując zaczepkę.
- Lepiej już chodźmy. - Powiedział półtonem, na co Ritnin tylko skinęła łbem, w tym momencie obaj uważali to za najlepszy pomysł. W przeciągu paru chwil wilki znalazły się w biegu. Dwie sylwetki wpadające kolorystyką w tło ciemnego lasu z perspektywy obserwującego mogły wydawać się nieco mroczne, czy też nawet straszne. Ritnin niesłusznie potraktowała słowo ,,chodźmy'' jako przenośnię. Tak złośliwie mówiąc, bieg ten był dla niej bardziej męczący niż dystansowy maraton. Co ją tak męczyło? A mianowicie to, że nie znała drogi i musiała przystosować swoje tempo do Metta, którego to do najszybszych nie należało. Pysk Ritnin zdradzał lekkie niezadowolenie, jednak basiorowi niedane było to dostrzec, ponieważ biegła ona tuż za nim. Wadera uwielbiała towarzyszący przy biegu świst w uszach, wiatr niechlujnie psujący ułożenie futra i tę świadomość, że jej ciało poddawane jest jakiemukolwiek wysiłkowi... Dlatego też jej emocje przejęło niezadowolenie, które pojawiło się wraz z momentem, w którym Metta zaczął zwalniać. Prawdopodobnie byli już na miejscu, a może chodzi o coś innego?
*Metta?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz