Od Chione cd Hegemona Heihgena

- Co ty do diaska wyprawiasz?! - krzyknęła Chione, zrzucając z siebie skrzydlatego basiora. Miała nadzieję w ten upał tylko coś upolować i zaraz wrócić do jaskini, a wyszło jak zawsze.
- Kretyn - warknęła, ale zaraz dodała pogardliwie - Pierwszy raz widzę, żeby wilk trzymał sztamę z zaicami.
Wilk spojrzał na nią spode łba.
- Nazywaj to jak chcesz. Możesz już się ulotnić, czy może mam ci w tym pomóc?
Brzmiał jak rozgoryczony, bardzo zmęczony życiem osobnik.
Chione przewróciła oczami i zaczęła się dyskretnie cofać, uderzając przypadkiem zadem w drzewo. Westchnęła, odwróciła się na pięcie i pobiegła. Pewnie, mogłaby zostać i przedłużać tą prowadzącą donikąd rozmowę, jednak o tej pogodzie wolałaby spędzać na zewnątrz jak mniej czasu. Nie, wcale przecież nie wystraszyła się pięć razy wyższego od niej wilka. Na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski?
Chione zwolniła do marszu, cała zlana potem. Chciała się ochłodzić przed dalszym polowaniem, ale za nic nie mogła znaleźć choćby tego strumyka, gdzie o mało co nie uwięziła języka pewnego wilka w lodzie. Jak mu tam było... Ragnarok? Tak, chyba tak. Ciekawe, jak się miewa, w końcu Chione już od dłuższego czasu go nie widziała ani nie miała od niego żadnych wiadomości?
Może po prostu nie czuje się za dobrze?
Chione wsadziła przegrzaną głowę w najbliższą kałużę. Gdy ją podniosła i otrzepała z wody, zobaczyła wilka, na którego miała nieszczęście natknąć się wcześniej. Teraz jego duże, ciemnoszare skrzydła były złożone.
- Na co się tak gapisz? - zapytała wadera, widząc jego zmieszany wyraz pyska.

*Hegemon?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^