Po dziwnych zajściach w puszczonym domu, Ragnarok był zmęczony fizycznie jak i psychicznie. Położył się plackiem na świeżej, jasnozielonej trawie i odetchnął głęboko. Przymknął powieki i wsłuchał się w delikatny szum wiatru. Lekka bryza znad jeziora przywędrowała do niego, owiała jego ciało i wpadła do jego nozdrzy. Ragna poruszył nosem czując zapach wody. Leniwie wstał, przy okazji się przeciągając i ruszył w stronę, z której przyszedł do niego zapach. Po drugiej stronie jeziora, do którego zmierzał stała dorodna sarna. Basior napił się wody cały czas obserwując przyszłą zdobycz. Wycofał się z dotychczasowego miejsca i obszedł okrężnym łukiem łanię, aż dostał się kilka metrów za nią. Usiadł swobodnie i użył na niej jednej ze swoich mocy. Nagle ofiara zaczęła turlać się bezwładnie po ziemi lub wierzgać jak koń. Rokk, mimo swojego małego poczucia humoru, śmiał się wniebogłosy, gdy tylko bezbronny roślinożerca, opętany przez wilka, próbował złapać zająca za jego omyk. Kończąc zabawę po prostu z zimną krwią zabił sarnę. Rozciął jej brzuch i po chwili delektował się smakiem sarniny. Resztki, które zostały po jego posiłku, zaciągnął w krzaki, aby skorzystały z nich padlinożercy, a nie psuły widoku przy wodzie. Zadowolony, z pełnym żołądkiem, nucąc coś pod nosem, wrócił w poprzednie miejsce. Znów położył się na miękkiej trawie i wsłuchiwał się w melodię graną przez wiatr. Dokładnie odczuwał każdy podmuch, przedostający się przez jego gęstą sierść. Nagle na jego nosie usiadł dość duży, czerwony motyl i zatrzepotał skrzydełkami. Mieniły się w Słońcu od jasnego rubinu po ciemny karmazyn. Piękny owad po chwili odleciał przestraszony, bo ktoś stanął za basiorem. Dumnie i ostrożnie wstał i zanim odwrócił się w stronę przybysza zadał pytanie.
-Dlaczego przerywasz moją poobiednią drzemkę?
*Cerber De La Coste?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz