Od Asterii De La Coste cd. Amaltea

Jak to zawsze, postanowiłam późnym wieczorem przejść się do lasu. Wiedziałam, że nic mi nie grozi, ponieważ nasza wataha była odizolowana od wszelkiego plugastwa. Szybkim krokiem ruszyłam z jaskini w stronę lasu. Księżyc oświetlał opustoszałą, prostą drogę prowadzącą w głąb lasu. Usłyszałam za sobą trzask łamiących się gałęzi, więc szybko założyłam maskę i skoczyłam na drzewo. W ukryciu obserwowałam coś lub kogoś idącego za mną. Była to wysoka wadera o lśniącym, białym futrze, która ewidentnie przez kimś uciekała. Nieustannie oglądała się za siebie, niespokojnie oddychając. Wadera gwałtownie wskoczyła na drzewo. Usadowiła się i najwyraźniej poszła spać. Nie wiedziałam, kim jest, a przecież chwila obserwacji nikomu nie zaszkodzi. Prawdę mówiąc, sama już trochę przysypiałam, gdy z pięknej kołysanki lasu wybudziło mnie głośne łupnięcie. Gałąź złamała się pod ciężarem wadery. Zdjęłam maskę i szybko skoczyłam na ziemię. Usiadłam w krzakach. Wadera podniosła się i położyła się w krzaki.
- Nic ci nie jest ? - powiedziałam spokojnie gdyż nie chciałam wystraszyć młodej wadery.
Wadera nie odezwała się ani słowem. Podeszłam bliżej krzaków. Wyczułam dziwną energię, która była mi bardzo znajoma.
- Wszystko dobrze ? - rzuciłam waderze spokojne spojrzenie, a blask księżyca oświetlił moje złote ślepia.
Wadera rzuciła zaklęcie iluzji i obok mnie pojawiło się więcej wader. Szybko założyłam maskę. Wadera spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem. Szybko złamałam zaklęcie i podeszłam bliżej.
- Przed kim uciekasz ? - zapytałam z kamienną twarzą.
- Ja... ummm...
Ściągnęłam maskę, a wnet, gdy nasz wzrok się spotkał, poczułam, że ta wadera jest mi bardzo bliska.
- Skoro nie chcesz mówić, przed kim uciekasz, to chociaż się przedstaw.


*Amaltea?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^