Od Chione cd Ragnaroka

Chione początkowo odwróciła odwróciła wzrok od basiora, na którego się wcześniej stoczyła. Jednak z powodu jego obecności nie mogła się skupić na piciu wody ze stawu. Zastanawiała się, czy celowo szedł za nią, czy trafili na siebie zupełnie przypadkiem, ale jedno było pewne: jego obecność nie była dla wadery zbyt komfortowa. Spojrzała znów na niego, uśmiechając się krzywo, a potem z premedytacją pacnęła łapą taflę wody. Górna powierzchnia stawu zaczęła się stopniowo zamieniać w lód, aż w końcu dotarła do czarnego basiora. Ten w ostatniej chwili cofnął pysk, więc ku rozczarowaniu Chione lód nie uwięził jego języka w wodzie. Basior, który domyślał się jej zamiarów, szybko odskoczył od stawu. Spojrzał na nią z pewną pogardą, jaką patrzy się na wilki, które bawią się w szczeniaki na szkodę innym, ale ostatecznie skończyło się na nienawistnym patrzeniu.
- Ups! - Chione przepraszająco wzruszyła ramionami, chcąc pokazać, że był to tylko wypadek. Teraz miała jednak nadzieję, że nieznajomy nie raczy jej zaatakować i próbować zabić. W końcu byli w jednej watasze, prawda?
Niebo stopniowo pociemniało, a okoliczny grzmot zagłuszył po części to, co właśnie czarny wilk chciał warknąć. Kiedy tak stali i na siebie patrzyli, zaczęło padać, co szybko zmieniło się w najzwyklejszą burzę. Wilk przewrócił oczami i się ulotnił, a Chione też zamierzała poszukać schronienia w czasie burzy. Nie znała się za bardzo na pogodzie, ale gdzieś kiedyś słyszała, że woda jest dobrym przewodnikiem prądu, więc ona sama jako Wadera Lodu prawdopodobnie też.
Biegła, by jak najszybciej znaleźć jakieś schronienie, gdy nagle zza drzewa wyskoczył wystraszony, ten biały piesek i ukrył się pod Chione. Wkurzona wadera chciała jak najszybciej wygonić mokrego sierściucha spod własnego brzucha, że nie zauważyła, jak porażone piorunem drzewo spadło na nią. Piesek zdążył uciec, jednak wadera została przygnieciona pniem sosny. Przerażona spontanicznie zawyła, chociaż wątpiła, czy ktoś mógłby ją usłyszeć w tej burzy. Na białego psa nie miała chyba co liczyć, w końcu na pewno on to wszystko zaplanował.
Gdy sekundy mijały, a nikt nie przychodził, położyła łeb ze zrezygnowaniem. Wtedy usłyszała czyjeś kroki. Gdy podniosła łeb, nieco pożałowała, że wołała o pomoc.

*Ragnarok?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^