- Ups! - Chione przepraszająco wzruszyła ramionami, chcąc pokazać, że był to tylko wypadek. Teraz miała jednak nadzieję, że nieznajomy nie raczy jej zaatakować i próbować zabić. W końcu byli w jednej watasze, prawda?
Niebo stopniowo pociemniało, a okoliczny grzmot zagłuszył po części to, co właśnie czarny wilk chciał warknąć. Kiedy tak stali i na siebie patrzyli, zaczęło padać, co szybko zmieniło się w najzwyklejszą burzę. Wilk przewrócił oczami i się ulotnił, a Chione też zamierzała poszukać schronienia w czasie burzy. Nie znała się za bardzo na pogodzie, ale gdzieś kiedyś słyszała, że woda jest dobrym przewodnikiem prądu, więc ona sama jako Wadera Lodu prawdopodobnie też.
Biegła, by jak najszybciej znaleźć jakieś schronienie, gdy nagle zza drzewa wyskoczył wystraszony, ten biały piesek i ukrył się pod Chione. Wkurzona wadera chciała jak najszybciej wygonić mokrego sierściucha spod własnego brzucha, że nie zauważyła, jak porażone piorunem drzewo spadło na nią. Piesek zdążył uciec, jednak wadera została przygnieciona pniem sosny. Przerażona spontanicznie zawyła, chociaż wątpiła, czy ktoś mógłby ją usłyszeć w tej burzy. Na białego psa nie miała chyba co liczyć, w końcu na pewno on to wszystko zaplanował.
Gdy sekundy mijały, a nikt nie przychodził, położyła łeb ze zrezygnowaniem. Wtedy usłyszała czyjeś kroki. Gdy podniosła łeb, nieco pożałowała, że wołała o pomoc.
*Ragnarok?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz