Od Zaqa cd. Vicus Carbo

Patrzyłem na mokrą waderę, szczerząc się. Wyglądała komicznie. Wyciągnąłem do niej łapę, by pomóc jej wstać. Chwilę staliśmy w ciszy, więc postanowiłem, że coś w końcu powiem.
- Cześć, nazywam się Zaquel, ale możesz mi mówić Zaq piękna dziewojo. - powiedziałem, hamując rozbawienie moją poetycką mową.
- Vicus Carbo. - rzuciła z lekka agresywne. Prychnąłem, zaraz jeszcze mnie pogryzie. Wadera spojrzała na mnie leniwie i ziewnęła. Obróciłem się i niby "przypadkowo" dostała moim zadkiem w pysk. No walnąłbym ją ogonem... Ehh, gdybym tylko go miał... Wyszczerzyłem się podle i dumnym krokiem podążyłem w stronę lasu, pozostawiając mokrą waderę samą sobie, lecz nagle piekący ból na zadku. Odkręciłem pysk ze straszliwym grymasem zdenerwowania. Wadera zastrzygła uszami i szybko cofnęła się, gdy moja łapa z wyciągniętymi pazurami przeleciała przy jej pysku. Powarkiwałem głośno, dając jej znak, że dokonała złego wyboru, atakując mnie. Patrzyłem groźnie co jakiś czas głośniej, warcząc. Wadera staław jednym miejscu cofając się przed moimi ruchami czyli częstymi wyskokami. Oczywiście chciałem jej tylko uświadomić, że ze mną się nie zadziera. Wadera cofnęła się aż bo brzeg rzeki. Ostatni raz warknąłem głośno a wadera, cofnęła się jeszcze bardziej. Na jej nieszczęście wpadła do rzeki.
*Vicus? jak się pływa?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^