Od Vicus Carbo cd Zaq

Gdy wadera po raz kolejny wpadła do rzeki, krew jasna ją zalała. Wydała z siebie głośny warkot, z nienawiścią patrząc na cwangeo basiora. Chyba się nie polubią.
- I co? Teraz to niby moja wina? - zaśmiał się basior. Vi znów była cała mokra, ale przerabiała już rytuał wyjścia z rzeki. Dwoma łapami zachaczyła o brzeg i podciągnęła zad.
- Tak, to twoja wina. - oznajmiła ze złością w głosie, wypluwając wodę z pyska.
- Sama się w to wpakowałaś, pokrako. - warknął Zaq.
- Gdyby nie ty... - Vi niespodziewanie się zacięła.
- To co? - prychnął basior - Mam się nie bronić?
- Arghh... Przecież to ty zacząłeś, głupku.
- Głupku? - sarkastycznie się zaśmiał.
- Masz parszywy pysk. - stwierdziła Vi. Zaq znów się najeżył.
- Jak będziesz tak podskakiwać, to wkrótce nauczę cię pływać. - mruknął.
- Ha - ha - ha. Bardzo śmieszne, po prostu boki zrywać, pitbullu.
Basior zmarszczył pysk pokazując kły. Chwilami rzeczywiście wyglądał jak pitbull.
- Dobra, uspokój się. - rzekła leniwie Vi - Nie chcemy przecież rozlewu krwi.
- Mów za siebie. - rzekł krótko Zaq przestając warczeć.
- Musisz być taki wredny?
- Nie, nie muszę. - odparł.
- A więc...?
- Ale wobec ciebie będę. - uśmiechnął się ironicznie, po czym zaczął odchodzić. Wadera ruszyła za nim, co zauważył.
- A ty gdzie?! - warknął gwałtownie się odwracając.
- Idę się tylko ogrzać, bo tak jakby wrzuciłeś mnie do wody, geniuszu.
- Sama tam wpadłaś. - rzucił i znów zaczął iść.
- Zamknij się już.
- Uważaj na słowa. - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem. Vi dało to wiele do myślenia, ale i tak postanowiła iść za basiorem. W milczeniu zbliżali się do miejsca polowań. Zaq nie był zadowolony z towarzystwa wadery.
- Idę polować. - oznajmiła wkrótce Vi.
- Nareszcie... - szepnął i zatrzymał się opadając na ziemię - Idź, byle szybko.
Waderze polowanie sprawiało wielką trudność, szczególnie etap tropienia. W końcu jednak udało jej się złapać świeże ślady, którymi powoli podążała. Po pewnym czasie w oddali ujrzała swoją zdobycz. Dwie sarny spokojnie skubały krzaczki między drzewami. Były oddalone od wadery kilkanaście metrów, ale Vi na szczęście jest wprawiona w skradaniu się. Powoli zbliżała się do ofiar, nie chcąc ich spłoszyć. I wtedy nagle z głośnym warkotem wyskoczył Zaq, płosząc obydwie sarny. Vi groźnie warknęła.
- Oj... chciałaś je upolować? No sory. - uśmiechnął się. Wadera wpadła w szał. Wiedziała, że nie ma najmniejszych sznas z basiorem, tym bardziej, że nie dysponuje żadnymi mocami, ale mimo to agresywnie rzuciła się na niego z kłami.

*Zaq? Walcz, tylko jej nie zabij.*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^