Od Mossa cd. Fiona KONIEC

Byłem lekko zmęczony wołaniem o pomoc oraz siedzeniem na półce skalnej. Na szczęście uratowała mnie ta rudawa wadera. Zaczęła się mnie dopytywać o mojego przyjaciela. No tak ,na śmierć zapomniałem o Averrayu ,zostawiłem go gdzieś... Tylko gdzie?
-Pomogłabyś mi kogoś znaleźć?-spytałem.
Wadera radośnie pokiwała głową i powiedziała że pomoże, była lekko zdziwiona że osobą którą szukamy jest feniks a nie wilk. Zdziwiłem się trochę że się mnie nie boi gdyż większość wilków raczej mnie unika ponieważ..  Jestem tak jakby troszkę dziwny z wyglądu.
-Nie boisz się mnie?-spytałem zaciekawiony. -Ani trochę! -radośnie odparła-Z jakiego powodu miałam się bać?-dodała.-Hmmm... nie ważne-powiedziałem delikatnie się uśmiechając. W pewnym momencie się rozdzieliliśmy w celu szukania Averraya, feniks w końcu nie mógł tak po prostu wyparować,to fizycznie nie możliwe. Zazwyczaj spala się na zimę więc to że zmienił się w popiół też wykluczone. Im dłużej szukałem tym gorszy miałem chumor. W końcu jak mogłem go zostawić samego? Jak mogłem go od tak zgubić? Czułem narastające poczucie winy. A co jeśli Av się obraził? Co jeśli już przestał mnie lubić? Zaczęło się robić ciemno a wadery ani feniksa nigdzie nie było,zacząłem się martwić że ją też zgubiłem... Jestem słaby w znajdywaniu i jeszcze to małe wiosenne ciało... Gdybym tylko był choć trochę większy... I gdyby moje skrzydło nie było stłuczone... Pomyślałem chwilkę i użyłem swoich mocy dzięki którym szybciej przemieniłem się w moją Letnią wersję. Kosztowało mnie to wiele wysiłku z uwagi iż jeszcze za wcześnie na przemianę,samoistna przemiana również nie sprawia bólu. Moje skrzydło dzięki przemianie było już zdrowe. Wzbiłem się w powietrze aby dokładniej widzieć teren watahy i móc szybciej odnaleźć wilczycę i Averego.  Kiedy tak leciałem-usłyszałem krzyk. Szybko poleciałem w stronę głosu bo pomyślałem że może się dziać coś niedobrego. Na szczęście się myliłem, młoda wadera po prostu wydała z siebie swoisty okrzyk radości w momencie gdy znalazła feniksa. Wyglądało to mniej więcej tak jakby pierwszy raz na oczy widziała ognistego ptaka. Przynajmniej obydwoje się znaleźli. Był już środek nocy więc odprowadziłem ją do jej miesjca zamieszkania. Ja wróciłem do lasu który jest moim domem i zasnąłem na otaczającym mnie mchu.

*KONIEC*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^