-Pomożesz mi podnieść? -słowa wadery wyrwały Go z marzeń.
-Pewnie. -chwycił za żeliwny uchwyt i ciągnął z całych sił, a Chione czekała, aż pojawi się prześwit, by ją podnieść. Dębowa klapa spadła w drugą stronę, ukazując wąskie przejście. Ragnarok wskazał łapą i powiedział:
-Panie przodem.
-Jeśli coś ma nas zjeść, to ty będziesz pierwszy. -wepchnęła basiora w wąską szczelinę. Gdy wadera weszła tuż za nim, klapa momentalnie się za nimi zamknęła.
-Przydałoby się jakieś światło, nic nie widzę. -mruknął niezadowolony Rokk. Nagle po jego słowach zapalił się cały rządek pochodni. Wilki spojrzały po sobie lekko oszołomione. Szli przed siebie, nie mówiąc ani słowa. Woda spływała po ścianach, tworząc kałuże na podłodze. Co jakiś czas przelatywał nietoperz spłoszony ogniem pochodni. Korytarz wydawał się nie mieć końca, a wrócić już nie mogli. Marsz stawał się coraz trudniejszy ze względu na wodę sięgającą im już powyżej nadgarstków. Na szczęście droga była teraz pod górkę, więc woda nie przeszkadzała im w dalszej wędrówce. Korytarz znów był poziomy, ale trafili na jakąś komnatę. Było w niej pełno regałów z książkami pełnymi dziwnych znaków i obrazków, stanowisk alchemicznych z mnóstwem fiolek i odczynników, biurko, na którym leżały zwoje oraz trzy pary drzwi. Prowadziły w różnych kierunkach. Wybrali jedne z drzwi. w środku było zupełnie ciemno a gdy weszli do pomieszczenia podłoga się zawaliła. Wilki wpadły do rzeki która wypływała na jedną z polan.
*KONIEC*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz