Od Kilima Cha Kifo cd. Freyi

- Mam!- krzyknęła uradowana.
- Co?- podszedłem do niej, by zobaczyć co znalazła.
Było tam, to słowo. Spojrzałem na tłumaczenie, czego szybko pożałowałem. Szepnąłem:
- Śmierć... Freyo, widziałaś gdzieś jeszcze słowo Kilima?
- Tak.- po tych słowach, przewróciła kilka stron i pokazała mi dwie linijki- Kilima to wzgórze, a jeżeli to połączymy, wyjdzie Wzgórze Śmierci.
- Czemu matka dała mi takie imię?- byłem załamany.
- A może to nie ona Ci je nadała?- podsunęła Freya.
- Właściwie.... Jest to możliwe. Nie pamiętam dnia, w którym się urodziłem, a mama nie chciała mi nigdy o tym powiedzieć.
- Powinniśmy się zapytać Twojej matki o to.
- Raczej to nie możliwe...- spuściłem łeb.
- Coś się z nią stało?- znowu to pytanie.
- To raczej ze mną coś się stało.
- Co?
- Kilka dni temu, na pustyni otworzył się portal, wszedłem do niego, ale w połowie nie z własnej woli. Od tego czasu jej nie zobaczyłem...
- Przykro mi.
- Chyba że... Możemy spróbować otworzyć portal!
- Jak?- spojrzała na mnie zdziwiona.
- Musi tu być jakaś książka, która nam pomoże go otworzyć.- zacząłem się rozglądać.
~*~
Miałem już książkę. Położyłem ją i razem z Freyą, zacząłem szukać jakiegoś czaru. Nagle krzyknęliśmy naraz:
- Mam!- spojrzeliśmy na siebie zadowoleni.
Wziąłem księgę i wyszedłem z biblioteki. Gdy się oddaliliśmy, położyłem ją i powiedziałem do Freyi:
- Spróbujmy naraz powiedzieć to zaklęcie.- wadera pokiwała głową.

*Freya?* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^