Od Ragnaroka - Quest #1

Ragnarok jak codziennie wstał z nie za dobrym humorem. Groźnym wzrokiem spojrzał na ptasie zaloty, którym towarzyszył głośny świergot i trele. Wyraził swoje niezadowolenie poprzez kilka warknięć w ich stronę. Ptaki były tak zajęte, że nawet nie zauważyły, że ktoś próbuje im przeszkodzić. Zniechęcony basior, przygryzając wargi, kierował się w stronę pobliskiego jeziora. Dumnie krocząc, dokładnie obserwował wszystko, co Go otaczało. Nie umknęły przed jego wzrokiem myszy, szukające ziaren wśród traw ani zające, chowające się przed nim w swoich norach. Narastający śpiew oznaczał, że zbliżał się do wody. Wiosna, ze względu na słodki zapach budzących się do życia roślin  i miłość w powietrzu, to zdecydowanie jego nie ulubiona pora roku. Dochodząc do niezmąconej tafli cieczy, rozpędził się i wskoczył. Otwierając oczy pod wodą, zobaczył goniące się ryby tuż przed jego pyskiem. Wyszedł z wody i otrzepał się z jej nadmiaru. Jego sierść delikatnie mieniła się w porannym Słońcu. Nie mogąc znieść towarzystwa, które cały czas mu towarzyszyło, jedyne co chciał zrobić, to znaleźć ustronne miejsce. Pewnym i zdeterminowanym krokiem szedł gęstym lasem. Promienie słoneczne nie potrafiły się przedostać przez gęste korony drzew, a grube konary chroniły przed wiatrem. Idąc w zupełnej ciszy, co bardzo mu się podobało, natknął się na polanę. Na jej środku stał duży, drewniany i prawdopodobnie opuszczony dom. Różnokolorowe motyle siedziały na barwnych kwiatach i bajecznie tańczyły nad nimi. Gdy Ragna przechodził pomiędzy nimi, wszystkie wzbiły się do lotu tworząc jakby ścieżkę wprost pod drzwi budynku. Mimo, iż ten basior jest niezwykle okrutny i bez litości, to widok latających owadów bardzo Go urzekł. Przypomniały mu się beztroskie, dziecięce lata i bez namysłu podążył za motylami. Wchodząc przez ciężkie, dębowe drzwi, ogarnął Go natychmiastowy chłód. Chciał jak najszybciej stąd wyjść, lecz drzwi zamknęły się tuż za nim. Chwilę próbował drapać w drzwi z nadzieją, że je uszkodzi, lecz nic z tego. Spojrzał w głąb dość dużego pomieszczenia. Udało mu się dostrzec stare meble przykryte białymi płótnami i kilka kolejnych par drzwi. Kroczył w stronę jedych z nich, omijając pajęczyny i swobodnie po nich chodzące pająki. Gdy był kilka kroków przed nimi, otworzyły się, a zimne powietrze o zapachu stęchlizny wdarło się do jego nozdrzy i otuliło Go. Chłód i widok przed nim sprawił, że jego serce zaczęło szybciej bić, a kończyny drętwieć. Zobaczył on bowiem ogromnego węża, dziesięciokrotnie większego od basiora, który spożywał niezbyt świeże zwierzę nieokreślonego gatunku. Gad, gdy tylko zauważył Rokk'a, syknął mu tuż przed pyskiem obnażając potężne kły jadowe. Basior ile tylko miał sił w łapach biegł przez jak największą ilość pomieszczeń, by zgubić obślizgłego potwora. Dobiegł do pokoju, który wyglądał jak jakieś biuro. W kącie stało biurko z przyborami do pisania, obok jakaś komoda i sofa, a na większości ścian wisiały obrazy. Ragnarok stanął na środku i rozglądał się. Odetchnął z ulgą, bo widział, że nic za nim nie pełzło. Nagle poczuł oddech na karku i znajomy syk. Wąż kołysał się delikatnie, raz w prawo,raz w lewo. Zapewne cieszył się z nowego obiadu. Ragna przełknął ślinę i zachowując zimną krew szukał sposobu na ucieczkę. Zauważył okno, które jako jedno z nielicznych nie było zabite deskami. Rozpędził się i uderzył mocno w szybę, wyłamując ją, i wyskakując z powrotem na polanę. Gad był zbyt duży i nie mieścił się w wybitej dziurze. Jeszcze raz, jakby na pożegnanie, wyeksponował swoje uzębienie i wrócił do swojego pokoiku. Basior teraz już na prawdę odetchnął z ulgą. Sam nie mógł uwierzyć, że coś takiego żyje na tym świecie i zrozumiał, dlaczego nie powinno wychodzić się poza tereny watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^