- Haha, cóż za odwaga. Takie jak ty nie powinny błąkać się same w środku nocy.
Poczułam się urażona i poirytowana. Zdjęłam maskę.
- Czyżby panowie coś sugerowali? - powiedziałam, podnosząc jedną brew do góry, przybierając lekko zdziwioną minę.
Basiory tylko popatrzyli się na siebie.
- Nie dość, że odważna, to jeszcze ładna - powiedział jeden z nich.
- Opuście watahę, teraz. - powiedziałam stanowczo.
Biała wadera zaczęła się budzić. Szybko skoczyłam do niej.
- Nie ruszaj się i podaj mi łapę - szepnęłam.
Wadera popatrzyła się tylko na mnie.
- Szybko ! - krzyknęłam.
Wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Zebrał się silny wiatr, a od nas zaczęło emitować dziwne fioletowe światło. Nasze oczy zaczęły błyszczeć, a moce łączyć. Wadera gwałtownie wstała. Basiory szybko uciekły, bo wyczuły zagrożenie. A ja stałam oszołomiona, nie wiedząc, co właśnie wydarzyło się na moich oczach.
* Amaltea? *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz