Od Metty cd Fiona

Dziwne, jasnorude stworzenie, o chudych kopytach, lwim ogonie, małym pysku i bardzo dużych uszach, które Metta właśnie przygniótł do ziemi, w jednej chwili było już zwykłą waderą. Była trochę brudna od ziemi, jednak była to ta sama osoba, na którą basior natknął się już wcześniej. Rozpoznał ją może nie tyle po zapachu, co po charakterystycznych dwóch piórach wetkniętych za prawe ucho.
I szeroko się uśmiechała, jak na kogoś kto został właśnie przygnieciony do ziemi.
- Nie zabijaj mnie. Też jestem wilkiem - zaśmiała się nieznajoma, a Metta zawstydzony z niej zeskoczył. Super. Nie dość, że Omega, to jeszcze Niedoszły Gwałciciel.
Tymczasem rudawa wilczyca zdążyła już samodzielnie wstać i otrzepać futro. Metta zauważył, że po jej gęstej grzywce spacerują robaków, a w wygniecionej trawie, na którą przed upadli rosło kilka kwiatów. Dziwne. Kwiaty powinny być zgniecione, prawda? A zresztą, czemu on nad tym się w ogóle zastanawia?
- Jestem Fiona - przedstawiła się ruda, a po krótkiej przerwie dodała - A ty?
- Metta - mruknął szybko basior - Przepraszam za kłopot.
Odsunął się od niej, chcąc jak najszybciej zmienić się w chmurową formę i szybko oddalić się od nowo poznanej. Miał teraz gdzieś, co Fiona pomyśli o nim zmieniającym się w chmurę wilczych rozmiarów. Jego Łapy już były otoczone obłokiem.
- Cz-czekaj!
Jakaś łodyga oplotła mu jedną łapę, co faktycznie zmuszało go do czekania. Najwyraźniej jego łapy nie były jeszcze wystarczająco materialne, by mógł od czegoś takiego uciec.
- Ty to zrobiłaś? - warknął, teraz już raczej zdenerwowany niż speszony.
- Ciii... - Wadera przyłożyła pazur do warg - Słyszysz to?
- Co? - szepnął już dużo ciszej Metta. Rozejrzał się energicznie wokół, w końcu wyłapał zbliżający się hałas gniecionych krzaków po swojej lewej, jednak nie wiedział, co mogło go wywoływać.
Musiało być jednak bardzo duże. Nagle usłyszeli też charakterystyczny ryk.
- Niedźwiedź...?
Wreszcie to zobaczyli. Stworzenie było znacznie większe od niedźwiedzia, miało duże, żółte ślepia, dodatkową parę łap i poruszało się tak szybko, że wilki natychmiast rzuciły się do ucieczki.
A raczej tylko Fiona, gdyż Metta nadal był unieruchomiony przez wyczarowaną roślinę. Dopiero po kilku skokach zdała sobie sprawę, że nikt obok niej nie biegnie.
- Sorry! - zawołała i pomogła mu wydostać łapę z uścisku w chwili, gdy potwór znalazł się o krok od nich.


*Fiona?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^