Pomimo tego, że zamieszkała na obrzeżach ośnieżonej tajgi.
- I tak cię widzę, szkodniku - Biała wadera warknęła wściekle na ukryte w zaspie śniegu psowate stworzenie - Przestań za mną łazić!
Pies chodził za nią już od dwóch dni, a Chione nie chciała by ktokolwiek ją słyszał, gdyby przypadkiem zaczęła mówić do siebie. Miała ochotę rozszarpać obserwatora i go zjeść, a z futra zrobić sobie czapkę.
Biały wyskoczył z zaspy, ale zaraz wpadł z cichym piskiem w następną. A raczej sam się do niej władował. Psy bywały naprawdę głupie, aż szkoda ostrzyć zęby na coś takiego. Kto tam wie, może uczyły się od ludzi?
Chione postanowiła nie reagować i pobiegła w stronę lasów mieszanych. Nienawidziła tam chodzić, mimo szczątkowej ilości śniegu, ale było tam o wiele więcej zwierzyny, niż w tej tajdze. Kiedy docierała na skraj lasu, zaczęło padać. Padało intensywnie, co akurat często się wiosna zdarzało, niemniej jednak wadera musiała bardziej uważać podczas biegania. Mokry śnieg zamieniał się w niemiłe błoto, które mogło ubrudzić ją całą od ziemi, gdyby się poślizgnęła i zaliczyła glebę.
Z powodu deszczu miała gorszy zmysł powonienia, ale w końcu wyczuła gdzieś w oddali obecność jelenia. Poruszał się szybciej, najwyraźniej szukał kryjówki przed deszczem. Musiała się też pospieszyć i go złapać. Przeszła w jeszcze szybszy bieg, zapominając o mokrej ziemi. Nagle poślizgnęła się i zaczęła się staczać z górki, zabierając za sobą elementy ściółki. W końcu przywaliła w coś, co nie było ani głazem, ani drzewem, ani nawet tym cholernym białym psem, i to zakończyło jej zjazd.
Jak się zaraz okazało, był to inny wilk. Miał całkowicie czarne futro, czerwone oczy i koniec ogona. Wstał i otrzepywał się z ziemi. Nie był zbyt zadowolony z widoku wadery, natomiast ta jeszcze nie wstała z powodu małego szoku powypadkowego.
Nieznajomy przez chwilę mierzył ją wzrokiem, a potem zbyt spokojnym jak na takie okoliczności tonem zapytał:
- Dlaczego przerywasz moją poobiednią drzemkę?
*Ragnarok?*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz