Od Mossa do Fiony

Przyczajałem się akurat na królika, byłem w zaroślach a długouchy beztrosko kicał po łące. Starałem się aby bezszelestnie do niego podejść. Ale jak zawsze Averray mój feniks musiał wszystko zepsuć.Spłoszył puchate zwierze za którym popędziłem ile sił w nogach, pech chciał że królik niedaleko miał swoją norę w której bezpiecznie mógł się schować. Nie gniewałem się na Averraya. Na wiosnę jestem dość mały całkiem jak szczenię, więc gdyby nie krótkie nóżki może i złapałbym tego królika. Wtedy zobaczyłem pięknego motyla był w barwach słońca o zachodzie, popędziłem beztrosko i radośnie za nim, gubiąc przy tym Averraya. Biegłem tak przez las i przez łąki, aż w końcu motyl się zatrzymał na kwiatku. Nie zastanawiając się dłużej postanowiłem potrenować sobie na nim polowanie. Feniksa zgubiłem gdzieś po drodze więc nie miałbym się z kim bawić. A polowanie to genialna zabawa.Kiedy skoczyłem za motylem okazało się że za lekkim wźniesieniem była przepaść. Niestety nie rozpostarłem w porę moich skrzydeł, jednak udało mi się szponami złapać za półkę skalną na którą się wdrapałem. Miałem wielkiego pecha ponieważ stłukłem skrzydło obijając o ściankę półki skalnej. Więc utknąłem na tej półce na jakiś czas.Motyl usiadł dość blisko, dokładnie tak jakby chciał się ze mnie śmiać. Próbowałem się wdrapać na górę ale nie dawało to skutków.
Zacząłem więc krzyczeć "Pomocy" najgłośniej jak umiałem.

*Fiona?*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

^